Quantcast
Channel: GAMEMAG.PL » Jan Przetakiewicz
Viewing all articles
Browse latest Browse all 13

Wirtualna immersja – zwykłe zagłębienie się w świecie gry czy uzależnienie ?

$
0
0

W obliczu wakacyjnej laby ciężko jest zmotywować swój umysł do racjonalnej pracy, aczkolwiek mam nadzieję, że wypociny w miarę trzymają się kupy.

Istnieje powiedzenie, że jedyną niezmienną rzeczą jest wojna. Cała reszta jak najbardziej zmianom ulega, wobec czego nieuchronna jest także metamorfoza gier. Zauważmy, że wizerunek multimedialnych przygód zmienił się na przestrzeni lat. Z prostych, mających dostarczyć wyłącznie rozrywkę tytułów stały się (w dużej ilości przypadków) swoistym medium przekazującym niewyobrażalną masę różnorakich treści. które w mniejszym lub większym stopniu mogą zainteresować gracza. Jestem przekonany, że wobec takowej sytuacji, warto zastanowić się nad pewnym zjawiskiem jakim jest zagłębienie się w świat danej gry (zwane przeze mnie wirtualną immersją). Czy jest to sytuacja, w której można mówić o uzależnieniu czy jest to po prostu pełne zaangażowanie w wirtualną rozrywkę?

Na początek warto zdefiniować pojęcie ,,zagłębienia się” w świat gry. Osobiście uważam, że taka sytuacja ma miejsce wówczas, gdy gracz główną część swoich myśli poświęca danej produkcji. Staje się ona głównym tematem jego rozmów ze znajomym lub rodziną, cała uwaga danej osoby poświęcona jest danej grze, nie wspominając o tym, że obcuje on z danym tytułem przez długi czas. W tej kwestii zdania są podzielone: dla jednych to objawy uzależnienia, dla innych chleb codzienny.

Sądzę, że większą rację mają Ci pierwsi. Jako gracz niejednokrotnie na własnej skórze doświadczałem „pełnego zaangażowania”. Oczywiście, wtedy w żadnym razie tak o tym nie myślałem, jednakże spoglądając na to z perspektywy czasu w pełni stwierdzam, że byłem uzależniony. Kilkadziesiąt meczy w *PESa, CoDa czy też LoLa tygodniowo z całą pewnością nie było zwykłą „fazą” na którąś z nich. Przez długi czas myślałem, że coś mi to daje, jednakże kiedy przyszło co do czego, nie potrafiłem powiedzieć co. W kwestii gier multiplayer, powiedzmy sobie szczerze: co to za nauka języków obcych gdy cały czas czytamy te same napisy lub słyszymy te same kwestie? Co to za ćwiczenie refleksu bądź pamięci, skoro notorycznie jesteśmy eliminowani tymi samymi sposobami w tych samych miejscach lub dajemy się złapać w te same pułapki ?I w końcu co to za nauka pracy drużynowej, skoro w obliczu porażki nierzadko puszczają nam nerwy i zamiast docenić starania własnych towarzyszy lub przyjaciół wyzywamy ich od noob’ów? Pytanie po co w ogóle grać w gry, z których płyną nikłe korzyści zostawię w spokoju, gdyż nie jestem pewien co do tego, czy byłbym w stanie na nie odpowiedzieć. Myślę, że w tym właśnie doszukiwać się można uzależnienia – granie i eksploatowanie danego tytułu tylko po to, aby zaspokoić swoją potrzebę rozrywki.

W kwestii gier dla jednego gracza, moim zdaniem sprawa wygląda nieco inaczej (to, co zaraz napiszę może być niezwykle odkrywcze, jednakże trzeba o tym wspomnieć). Skąd taka opinia? Cała różnica tkwi w tym, iż gry singleplayer, ze względu na pracę offline, można uruchomić, spauzować i wyłączyć w każdym momencie. Taka możliwość daje graczowi wybór kiedy zacząć i kiedy przestać grać – niezależnie od przeciążenia serwerów, update’ów lub tzw. misji daily obecnych w grach multi. Co za tym idzie to gracz w pełni kontroluje czas i grę.

Poza tym, gry singleplayer mają to do siebie, że zazwyczaj mają koniec. Po zatłuczeniu ostatniego bossa, zdobyciu artefaktu, który ratuje świat bądź po dokonaniu innych jakże heroicznych czynów w grach dla jednego gracza, dość szybko pojawia się pytanie: ,, no dobra to było genialne… to co teraz?”.Pamiętam czasy, kiedy po wykonaniu wątku głównego i wszystkich misji pobocznych w Fable, prowadziłem ekspansję terytorialną mordując mieszkańców i wykupując ich posiadłości, ale po jakimś czasie zaczynało to nudzić. Pamiętam również dalszą rozbudowę miasta po skończeniu kampanii w Zeusie. Niby wszystko fajnie, ale też po jakimś czasie dawałem sobie tzw. siana.

Nie chcę bynajmniej oczerniać gier singleplayer, bo jestem ich wielkim miłośnikiem. Staram się w ten sposób pokazać, że gra, która się kończy, w mniejszym stopniu może uzależnić gracza, który w tego typu produkcjach nie musi tłuc się z coraz nowszymi bossami, zdobywać coraz mocniejszych przedmiotów i piąć się w górę w rankingu najlepszych gamer’ów. Stąd też, w grach singleplayer łatwiej o „bezpieczną” wirtualną immersję.

Nie jestem żadnym ekspertem, ale wydaje mi się, że w grach multiplayer, jakie świetne i niepowtarzalne by one nie były, należy zachować pewną dozę ostrożności, gdyż dużo łatwiej tutaj o podporządkowanie się grze i przekroczenie tej niezbyt grubej linii między zagłębieniem się a uzależnieniem.

Gdybym chciał wysnuć ostateczny wniosek w kwestii uzależnienia od gier, stwierdziłbym: to zależy. Zależy w dużej mierze od gry i treści jakie ona niesie, jednakże przede wszystkim zależy to od samego człowieka. Uzależnienie od grania nie jest czymś jednoznacznym: to, co dla jednych jest zwyczajem dla innych jest czymś, bez czego obyć się nie można. To, w której grupie się znajdziemy zależy tylko i wyłącznie od nas. Moja rada? Przede wszystkim… znać umiar.

*PES, CoD, LoL – Pro Evolution Soccer, Call of Duty, League of Legends (przyp. red.)


Viewing all articles
Browse latest Browse all 13

Trending Articles


TRX Antek AVT - 2310 ver 2,0


Автовишка HAULOTTE HA 16 SPX


POTANIACZ


Zrób Sam - rocznik 1985 [PDF] [PL]


Maxgear opinie


BMW E61 2.5d błąd 43E2 - klapa gasząca a DPF


Eveline ➤ Matowe pomadki Velvet Matt Lipstick 500, 506, 5007


Auta / Cars (2006) PLDUB.BRRip.480p.XviD.AC3-LTN / DUBBING PL


Peugeot 508 problem z elektroniką


AŚ Jelenia Góra