Quantcast
Channel: GAMEMAG.PL » Jan Przetakiewicz
Viewing all articles
Browse latest Browse all 13

Niezapomniana Klasyka: The Legend of Zelda: Wind Waker

$
0
0

Jak można wyczytać z sekcji „o mnie”, gry z serii The Legend of Zelda to moje ulubione – podbiły serce i zdobyły sympatię już po pierwszych minutach obcowania z każdą odsłoną. W końcu, po dość długim „dziobaniu” (inne gry, nauka itp.), udało mi się ukończyć Wind Waker’a. Pomyślałem więc, że podzielę się swoimi refleksjami na jego temat choćby dlatego, że na WiiU pojawił się remake tego oto tytułu. Być może mój tekst okaże się być dla kogoś ważną wskazówką – czy grę chapnąć czy też nawet kijem nie tykać. Zapraszam do lektury!

Akcja gry umiejscowiona jest setki lat po wydarzeniach przedstawionych w Ocarina of Time (o tej części innym razem). Akcja gry rozpoczyna się w dniu 12. urodzin Linka, głównego bohatera. Na cześć bohatera czasu (ang. Hero of Time), który w dawnych czasach pokonał zło zagrażające Hyrule, każdy chłopiec, po przeżyciu 12 wiosen przywdziewa tunikę (surpirse, surprise) przypominającą tą, którą nosił pradawny heros. Dzięki lunecie, którą otrzymał z okazji swego święta od młodszej siostry Aryll, Link zauważa, że wielki ptak zrzuca jakąś dziewczynę do gęstwiny lasów górujących nad rodzinną wyspą Outset. Chłopak postanawia uratować niewiastę z opresji i udaje mu się to. Niestety, feta nie trwa długo, bo z kolei teraz wielki ptak porwał malutką Aryll! Jako twardy młodziak, Link nie daje sobie w kaszę dmuchać i zdecydowanie rusza na pomoc rodzinie.

The Legend of Zelda: Wind Waker

Tak oto zaczyna się akcja Wind Waker’a. Trochę bez polotu, prawda? Spokojnie, prawie każda Zelda zaczyna się w ten sam sposób. Od banalnego początku do całkiem spektakularnego zakończenia. Z tego powodu chociażby warto Zeldy przechodzić i nie zrażać się łamigłówkami, które potrafią napsuć sporo krwi. Oczywiście, ratowanie młodszej siostry nie jest jedynym wątkiem gry; w rzeczywistości jest on jednym z bardziej błahych i w późniejszej grze zdecydowanie schodzi na drugi plan. Bo czymże jest ratowanie siostry w porównaniu do ratowania Świata? Bitch please! Tak więc łapiemy za master sword’a, wkładamy zielone rajtuzki i jadziem!

Mechanika, mechanika i mechanika…. określiłbym ją mianem własnym, czyli „zeldowska” :)
Innymi słowy gameplay jest generalnie wiecznie taki sam- chodzimy, turlamy się, rozmawiamy za pomocą burknięć, chrząknięć, pomruków; rozbijamy poty, zbieramy jak szaleni Rupie, tniemy mieczem na lewo i prawo, głowimy się nad zagadkami, używamy sprzętu o którym mędrcom się nie śniło i w sumie nie raz porywamy się z motyką na księżyc. Ot, w telegraficznym skrócie.
Jedna kwestia w której wciąż odczuwam niedosyt to umiejętności szermiercze Linka. Niby z czasem dostaje Master Sword (OP!) i uczy się mocniejszych ataków, ale to wciąż nie to, co by się chciało zobaczyć. Wciąż stare sztuczki, ale nowymi nikt by nie pogardził :)
Co do różnic w stosunku do poprzednich części, nie ma ich wcale tak wiele, acz są bardzo widoczne i kluczowe dla rozgrywki.

Sam świat gry to już nie jest przemierzanie bezkresnych zielonych równin na grzbiecie wiernej Epony. Tym razem dryfujemy po Wielkim Morzu (ang. The Great Sea), które jest… naprawdę ogromne. Biorąc pod uwagę, że gra skończyła 10 lat, wielkość świata naprawdę robi kolosalne wrażenie. Do tego w każdym obszarze znajduje się przynajmniej jedna wyspa- każda skrywająca swoje skarby i sekrety. Mniam.

The Legend of Zelda: Wind Waker

Jak zapewne się domyślacie, ciężko pływać po wodzie koniem, stąd Link w tej odsłonie serii podróżuje trochę inaczej. Naszym nowym środkiem transportu jest Król czerwonych Lwów, zaczarowana łódź (zaskoczeni? Tak myślałem!). Łączy on w sobie funkcje „wierzchowca” i pomocnika, kiedy to wrócimy do gry po jakimś czasie i zapomnimy co to mieliśmy zrobić. Oczywiście czasami daje rady tak oczywiste, że nic tylko mu odpowiedzieć „no shit Sherlock”. Szkoda, że Link gadoć nie potrafi.

Co więcej, tym razem Link nie gra na żadnym instrumencie, lecz używa batuta, który otrzymał od w/w łodzi. Służy on do tego co instrumenty w innych częściach: otwieranie sekretnych komnat, szybki transport, czy tez (co gra w tej części ogromne znaczenie) zmiana kierunku wiatru.

Warto też zwrócić uwagę, iż podkreślona została rola naszego herosa jako posłańca, dostarczyciela przesyłek i…. handlowca (!). Oto w Wind Waker dysponujemy kilkoma torbami, w których trzymamy najróżniejsze przedmioty: od bomb, przez rzadkie okazy kwiatów aż po wypadające z przeciwników suweniry. Co do funkcjonalności i przydatności wielu z nich… oj miałem niemały problem i przez długi czas odnosiłem wrażenie, że zostały umieszczone po to, żeby po prostu mieć frajdę z ich zbierania. Na szczęście nic bardziej mylnego i każdy z nich ma swoje zastosowanie.
I tak na przykład z kombinacji jednych możemy stworzyć super hiper zarąbiste potiony, a za pomocą innych możemy na chwilę przejąć kontrolę nad latającą w pobliżu mewą. Sounds nice? Indeed.

Graficznie jest świetnie. Podobnież w tamtych czasach ludzie się pluli, że cell shading prezentuje się zbyt dziecinnie i niszczy wizerunek serii. 100% bullshit. Grafika pasuje do tej części jak ulał. Skoro środowisko inne niż zawsze, to i styl graficzny odmienny. Wydaje mi się, że wycisnięto z GameCube’a wszystkie poty. Wszelkie animacje fal rozbijających się o brzeg i o kadłub naszego przyjaciela, trawa bujająca się na wietrze, latające ptaki- wszystko to prezentuje się znakomicie, a cell shading, moim zdaniem, dodaje temu wszystkiemu baśniowego a zarazem tajemniczego klimatu.

Udźwiękowienie, jak w praktycznie każdej grze Nintendo, zawiesiło wysoko poprzeczkę. Kontakty interpersonalne jak już wspomniałem wciąż opierają się na komunikacji, że tak ją nazwę, „pół-werbalnej”, co naturalnie jest słusznym posunięciem, bo oto Link przemawiający głosem jakiegoś „ciacha” chyba by mnie zdemotywował na resztę życia. O klasie soundtracku świadczy sam fakt, iż odpowiedzialny za nią jest stary dobry Koji Kondo, który współtworzył ścieżki dźwiękowe w innych Zeldach.

PODSUMOWUJĄC: The Legend of Zelda: Wind Waker, to mimo innego niż w poprzednich częściach silnika graficznego, stara dobra Zelda. Mamy w niej wszystko to, za co tę serię kochamy a do tego nowe elementy i zupełnie nowy świat. Polecam absolutnie każdemu, czy to Zeldo-maniakowi jak ja, czy też zupełnym laikom.

 

 

The post Niezapomniana Klasyka: The Legend of Zelda: Wind Waker appeared first on GAMEMAG.PL.


Viewing all articles
Browse latest Browse all 13

Trending Articles


TRX Antek AVT - 2310 ver 2,0


Автовишка HAULOTTE HA 16 SPX


POTANIACZ


Zrób Sam - rocznik 1985 [PDF] [PL]


Maxgear opinie


BMW E61 2.5d błąd 43E2 - klapa gasząca a DPF


Eveline ➤ Matowe pomadki Velvet Matt Lipstick 500, 506, 5007


Auta / Cars (2006) PLDUB.BRRip.480p.XviD.AC3-LTN / DUBBING PL


Peugeot 508 problem z elektroniką


AŚ Jelenia Góra